Wydawnictwo:
Świat Książki
Wydanie
polskie: 09/2011
Liczba
stron: 320
Format: 125
x 200 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 9788377990742
Cenię książki opisujące miłość w jej różnych przejawach w
delikatny, piękny i co ważne, niebanalny sposób. Nie jako kiczowatą relację,
nie jako przesłodzoną opowieść czy też coś oklepanego i standardowego. A to
wbrew pozorom nie taka łatwa sztuka, aby stworzyć książkę prostą w swym
przekazie a jednocześnie ujmującą. Myślę jednak, że „Do utraty tchu” Anne Swärd
blisko do takiej opowieści. Z pozoru zwyczajna, zaskoczyła mnie pozytywnie...
Bohaterką jest 7-letnia Lo, jedynaczka żyjąca w
hipisowskiej rodzinie, gdzie liczni krewni i przyszywani znajomi wspólnie ją
wychowują. Każdy ma dla niej złote myśli i dobre rady, czasami nietypowe. Uwagę zwraca ciekawa, aczkolwiek dziwna relacja matki z córką, która będzie rzutować na przyszłe życie dziewczynki.
Rodzicielka traktuje Lo dość chłodno, trzyma ją na dystans, stara się chronić
przed zatraceniem w miłości i jej emocjonalnymi konsekwencjami. Tymczasem
pożar, który wkrótce wybucha, staje się początkiem żarliwej więzi z Lukasem,
13-letnim chłopcem ciężko doświadczonym przez los. Od tej pory będą zbliżać się
i oddalać od siebie, uczyć się rozumieć swoje uczucia i poznawać lepiej własne
wnętrze i drugą połówkę czy wzajemnie uzupełniać swoje niedostatki. Jednak z
biegiem lat coś się zmienia i oboje muszą przekonać się czym jest relacja,
która ich łączy i dokąd zmierzają. A nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne...
Jestem pod wrażeniem tej powieści. Sama historia stworzona
przez autorka zasługuje na wielki plus, podobnie jak umiejętność realistycznego
odwzorowania wszelkich emocji i zawiłych powiązań między różnymi osobami. Nie sposób czytać tej książki
beznamiętnie czy chłodno. Piękny, liryczny język oraz poetyckość płynąca
zewsząd są niewątpliwie dużym atutem. Poza tym niemała doza wrażliwości przy
opisywaniu uczuć bohaterów, ich potrzeb i marzeń oraz tajemniczy, nieco
sentymentalny klimat zdecydowanie przypadły mi do gustu. Całość czyta się powoli,
jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Może nawet lepiej pozwoliło wczuć się
w sytuacje poszczególnych postaci i zrozumieć co czują.
„Do utraty tchu” to chwytająca za serce, przepełniona
mądrością książka o przyjaźni i miłości, skomplikowanych więzach damsko-męskich
czy rodzinnych, dzieciństwie i niełatwej przeszłości, ale przede wszystkim o szukaniu
siebie i swojej tożsamości oraz godzeniu się z tym, kim się jest. Polecam!!
Moja ocena
>>>> 5 / 6 <<<<
Ciekawa książka, muszę się jej bliżej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńLubię książki, w których emocje są bardzo dobrze opisane i jak widać ta do nich należy :) Jeśli tylko będę miała okazję ją zdobyć to na pewno tak się stanie!
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz dla mnie! Czuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ostatnio bardzo lubię takie historie chwytające za serce, więc z miłą chęcią poznam ,,Do utraty tchu''.
OdpowiedzUsuńO, to jest coś, co z chęcią bym przeczytała. Nawet jest w mojej bibliotece;) Ta książka wydaje się być zdecydowanie lepsza i ciekawsza (choć trudniejsza w odbiorze) od zwykłych romansów czy innych tego typu opowieści.
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje się być ciekawa i okładka jest intrygująca, ale mam za dużo zaległości by tę do nich dołączyć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, możliwe, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo zachęcająco :) gdybym miała okazję, to sądzę, że poświęciłabym jej swój wolny czas :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco, z chęcią sięgnę po tę ksiażkę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie. Dzięki za tą recenzję. Dodaję na listę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Śliczna okładka i cała recenzja brzmi przekonująco :)
OdpowiedzUsuńZdaje się być ciekawym obyczajem, a po takie lubię sięgnąć. Intrygujące są również tutaj opisane przez ciebie relacje matki z córką. :)
OdpowiedzUsuńLubię takie książki o uczuciach, sile przyjaźni. Jak będzie okazja na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTa książka przedłuży moją listę "chcę przeczytać" :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że uda mi się ją schwytać. :)
OdpowiedzUsuńA więc może i mnie chwyci za serce...
OdpowiedzUsuńDo Utraty Tchu będę jej poszukiwać ;)
OdpowiedzUsuńKusisz, mimo że nie przepadam za taką tematyką ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś:D
OdpowiedzUsuń