Loading...

piątek, 13 maja 2011

"Bornholm, Bornholm" Hubert Klimko-Dobrzaniecki



Wydawnictwo: Znak
Wydanie polskie: 01/2011
Liczba stron: 248
Format: 140 x 205 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324014996

Książka „Bornholm, Bornholm” zaciekawiła mnie już jakiś czas temu. Ogromne stosy literackie do przeczytania jednak, skutecznie zmusiły mnie do odłożenia tej lektury na inny czas. Mimo to moja silna wola chyba nie jest tak silna, jak mi się wydawało. Nie wytrzymałam i postanowiłam przeczytać tę książkę poza kolejką. Cóż… Nie będę oryginalna i muszę przyznać, że lektura jest niesamowita i to pod wieloma względami:)
Książka opowiada pozornie dwie odrębne, a jednak mające wiele wspólnego, historie. Dwóch różnych mężczyzn, inne czasy w jakich dzieje się akcja, ale to samo miejsce. Bornholm. Oczywiście coś jeszcze łączy te dwie opowieści, ale tego dowiecie się już z książki…
Jednym z bohaterów jest nauczyciel biologii w niemieckiej szkole, Horst Bartlik. Jak będziemy się mogli dowiedzieć, żyje w nieudanym związku małżeńskim, pod bezpiecznym pantoflem żony. Jednak w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że to co dawniej ich łączyło, dziś już nie istnieje. Uczucie osłabło, relacje łóżkowe się popsuły a codzienność przybrała kolor szarej rzeczywistości. Horst próbuje poczuć, że żyje, że jego nudna egzystencja coś jeszcze znaczy. Próbuje więc dodać życiu nieco pikanterii, pokazać, że jeszcze nie wszystko skończone. I właśnie wtedy wybucha II wojna światowa a nasz bohater zostaje wcielony do wojska i trafia na wyspę Bornholm...
Druga postać, równie istotna co pierwsza, to czterdziestoletni mężczyzna, którego poznajemy, gdy czuwa przy pogrążonej w śpiączce matce. Kocha ją i nienawidzi jednocześnie. Przez całe życie musiał sobie radzić bez ojca, wychowywany jedynie przez nadopiekuńczą rodzicielkę, narzucającą mu swoje własne zadnie i cele do osiągnięcia. Jej zaborcza miłość zamieniła jego życie w piekło. Teraz, gdy bezbronna leży w śpiączce, w końcu może powiedzieć jej co myśli i czuje. W końcu zostanie wysłuchany. Przez tą spowiedź, wstrząsającą i do bólu prawdziwą, dokonuje oczyszczenia z wszelkich urazów i pretensji jakie do niej żywił przez tyle lat. Wraca do lat dzieciństwa i miejsca gdzie się wychował. Do Bornholmu…
Co łączy te dwie opowieści? Książka ukazuje niewidzialną nić przeznaczenia a może i przypadku, która połączyła te dwie historie. Toksyczne związki,  niełatwe relacje międzyludzkie, zagadki przeszłości i życiowe dramaty splecione ze sobą w niezwykłą opowieść. Do tego muszę nadmienić o świetnej analizie psychiki człowieka zagubionego w świecie, próbującego odnaleźć siebie i swoje miejsce na Ziemi. W zdawać by się mogło bezemocjonalny sposób, autor przekazał tak wiele uczuć. Proza oszczędna w słowa a mimo to, tak bogata. Jestem zachwycona tą niezwykłą pozycją literacką.
„Bornholm, Bornholm” to książka warta uwagi. Zostałam całkowicie zauroczona treścią i stylem autora, którego do tej pory nawet nie znałam. Pisarz pokazał, że w prostocie tkwi siła i piękno. Polecam serdecznie tą wielopłaszczyznową, intrygującą książkę. Z pewnością każdy odkryje w niej coś dla siebie. Pozdrawiam!!
Moja ocena
>>>> 5,5 / 6 <<<<

17 komentarzy:

  1. Dobrze że blogi wróciły, chociaż u mnie brakuje dwóch ostatnich wpisów i jak zauważyłem niektórych obrazków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kuś! Książka wydaje mi się wprost idealna dla mnie i nie spocznę dopóki jej nie przeczytam :)

    A co do Hesse'a to ja również zaczynałam od Wilka i sądzę, że to dobry wybór. Ta książka tak intryguje, że nie można nie sięgnąć po inne dzieła tego znakomitego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jakiś czas temu zaciekawiła mnie tak książka, ale do tej pory nie udało mi się jej zdobyć. Ale z Twojej recenzji wynika, że warto, więc muszę bardziej się postarać

    OdpowiedzUsuń
  4. pisanyinaczej - niestety. Mam jednak nadzieję, że zaginione posty wrócą:))

    Ala - bardzo się cieszę i polecam gorąco:)). A co do Hesse'a to z pewnością sięgnę:)

    Bibliofilka - w takim razie życzę szybkiego zdobycia egzemplarza:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio czytuję tylko fantastykę, ale jak przyjdzie mi ochota na coś innego "Bornholm..." na pewno przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj nasłuchała się i naczytałam już o tej książce choć ostatnio to sprawia, że mam więcej wątpliwości do takich lektur niż zapału...ale trudno wiedzieć jak się nie sięgnie i nie przekona na własnej skórze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio to dość popularna na blogach książka, może się zainteresuję :) Pozdrawiam :

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakiś czas temu miałam ją w planach, potem o niej zapomniałam...Twoja recenzja uświadomiła mi, że nie może dłużej czekać!

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że podobała Ci się rownie jak mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po "Kołysance dla wisielca" z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę tego autora. Klimko-Dobrzaniecki pisze rewelacyjnym językiem i naprawdę potrafi opowiadać! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam już dużo pochlebnych opinii i chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. choć to praktycznie nie możliwe, to Bornholm mnie do siebie nie przekonuje... ale pewnie kolejnych 20, 30 książek znowu nie będę mogła sobie odpuścić ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. O autorze nie słyszałam, ale okładka znowu gdzieś mi mignęła. Cóz, może kiedyś. ^

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłam u Ciebie ostatnio, chciałam skomentować recenzję Dickensa i nie mogłam :( Jakiś problem miał blogspot. Ale zaraz dodam jeszcze komentarz do Dickensa!

    O tej książce, "pierwsze słyszę", ale pewnie sięgnęłabym po nią dopiero za jakieś parę tygodni, jeśli miałabym okazję oczywiście, bo w tej chwili to muszę czytać same pierdoły, które dobrze odstresują mnie od matury :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Może i ja dzięki tej książce odnajdę siebie?

    OdpowiedzUsuń
  16. czytałam i też jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, powoli rozglądam się za kolejną książką tego autora

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję wszystkim za komentrze:)). Mam nadzieję, że problem z bloggerem był jednorazowy:))
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń