:)
Wracam do świata cyberprzestrzeni. W niedzielę wieczorem w trakcie burzy nastąpił skok napięcia i moje urządzonko internetowe (router) zginęło śmiercią tragiczną. Przez cały wczorajszy dzień grzecznie czekałam na informatyków, którzy … się nie zjawili. Co za nieodpowiedzialni ludzie, którzy obiecują przyjechać o godz. 9.30, potem 12tej, a potem twierdzą, że mają wiele zgłoszeń, ale na pewno ktoś dziś przyjedzie. Niestety nie przyjechał:(((( Dopiero dziś rano, czyli we wtorek łaskawie zjawił się jeden człowiek i raczej nie przejmował się tym, że ma dobę spóźnienia. Dobra, wyrzuciłam z siebie cząstkę złości. Zabieram się teraz za nadrabianie Waszych blogowych zaległości. Stęskniłam się i już nie mogę się doczekać jakie cudeńka żeście zrecenzowali:)
Pozdrawiam:)))))))
najważniejsze, że już jesteś, chociaż... w sumie to nie wiem, czy to dobrze, bo znów będziesz mnie zawstydzała ilością przeczytanych (w mig!)książek ;-)
OdpowiedzUsuńelwika - przecież Ty nie masz się czego wstydzić. Widzę ile książek czytasz i opisujesz i jestem pod pozytywnym wrażeniem:))
OdpowiedzUsuńWłaśnie od rana patrzyłam czy czasem gdzieś nie zauważyłam notatki, że wyjeżdzasz na wakacje, albo jakiegoś innego powodu braku twojej obecności. Dobrze, że już jesteś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kass - ja też cieszę się, że już wróciłam do świata żywych:D. Czułam się jakbym była ciężko chora bez internetu (toż to już uzależnienie:D) i Waszych recenzji. Najgorzej, że jak chciałam skorzystać z internetu sąsiadów i znajomych obok, to u nich przez burzę też uszkadziło sprzęt i musiałam czekać:(. Uff... ale już po wszystkim:))))
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że się zdenerwowałaś. Na szczęście już masz to za sobą. Mi także brakuje Internetu jak nawet jeden dzień nie mam do niego dostępu.
OdpowiedzUsuńAneta - hehe, to dobrze, że nie tylko ja tak mam:)). Gdyby to była przerwa zaplanowana, to bym się nastawiała jakoś na to co mnie czeka, a tak z zaskoczenia mnie wzięli. Ale wreszcie jest dobrze:))
OdpowiedzUsuńNie ma to jak punktualność ekipy... Też to kiedyś przerabiałam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sihhinne - niestety. Ja zawsze jestem punktualna, więc przeżywałam męczarnie okrutne widząc, jak po dobie łaskawie zawitali w moje skromne progi. Ale całe szczęście internet już jest:))
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś, bo naprawdę dało się odczuć Twoją nieobecność i po prostu brakowało Ciebie tutaj :)))
OdpowiedzUsuńNemeni - dziękuję:))). Ja też się cieszę, że mogłam już do Was wrócić:)
OdpowiedzUsuńSmutno było bez Ciebie, dobrze, że już jesteś, już myślałam, że jakiś wakacyjny wyjazd Ci się trafił :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś - ponuro jakoś w blogosferze bez Ciebie :)
OdpowiedzUsuńBibliofilka - mi bez Was też było smutno. Gdyby był to wyjazd, dałabym choć trochę znać:))
OdpowiedzUsuńniedopisanie - ja również się cieszę:). Sama też wczoraj byłam ponura, że nie mogę wejść na Wasze blogi i poczytać recenzji:)
Nooo ja już w strachu byłam, co się z Tobą dzieje. ;) Na szczęście to tylko awaria sprzętu - zdarza się. A swoją drogą, popatrz jak każdy jest przyzwyczajony do Twoich codziennych recenzji - jak ich nie ma jakoś tak pusto w blogosferze. :)
OdpowiedzUsuńEwa - jeszcze raz dziękuję za Twoją troskę. Kochana z Ciebie osoba:)). Całe szczęście to "tylko" brak sieci, bo przecież różnie bywa. Miło mi również, że czekacie na mnie. Strasznie się z Wami zżyłam i tęskniłam:))
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój ból;)
OdpowiedzUsuńJa przez cały ten weekend nie miałam Internetu, wczoraj dopiero przyjechali informatycy. Nachodzili się biedni po dachach sprawdzając antenę, a się okazało, że mój kochany pies przegryzł kabel koło routera;D
Wiedziałam, że coś musiało pójść nie tak z Twoim internetem (a jak się okazało z routerem) bo "kolorowe liczenie" wyskakiwało mi jako najnowsza recenzja przez dłuższy czas ! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że już powróciłaś i wszystko zostało naprawione.
Pozdrawiam :)
Jak ja nieznoszę ludzi, którzy nie są sumienni i mają mnie gdzieś. Ci Informatycy powinni zostać sowicie "wynagrodzeni" za taką obsuwę. Tj. nooo, miłym słowem wynagrodzeni ;) Btw. Twoją obecność naprawdę bardzo łatwo wyczuć - zawsze tyyyle recenzujesz ;)
OdpowiedzUsuńDobrze,że wróciłaś tak nagle zginęłaś. Ja miałam tak z pralką facet umówił się ze mną na wtorek a przyszedł w czwartek rano :(((.
OdpowiedzUsuńFajnie, że już wróciłaś. Ja też jakiś czas temu miałam problemy z ruterem więc rozumiem te katusze. Czekałam wtedy na naprawienie problemu parę dni i jeszcze usłyszałam od fachowca, że i tak mam szczęście, bo rutery psują się mniej więcej co 3 lata a ja swój miałam 5
OdpowiedzUsuń