Wydawnictwo: Książnica (Publicat S.A.)
Wydanie polskie: 02/2011
Liczba stron: 256
Format: 130 x 205 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 9788324578948
I znów zagościła u mnie fantastyka:). Williama Gibsona bardzo cenię jako twórcę cyberpunku i jednego z wybitnych pisarzy science fiction. Po przeczytaniu jego książki „Wszystkie jutra” , ostatniej części „Trylogii San Francisco” zwanej też „Trylogią Mostu”, wiedziałam że czas na wcześniejsze pozycje. Dziś będzie to „Idoru”, czyli część druga tej serii. Coś ostatnio mam tendencję zaczynać cykl od końca i iść w kierunku początku:).
Przenosimy się do XXI wieku, do Tokio. Jeszcze niedawno to miasto nawiedził straszny kataklizm w postaci trzęsienia ziemi. Dzięki zdobyczom technologicznym i wysoko rozwiniętej nanotechnologii, miasto na naszych oczach podnosi się z ruin. Właśnie tu skrzyżują się losy kilku bohaterów. Czternastoletnia Chia McKenzie, przedstawicielka fanów muzyka Reza, przybyła tu dowiedzieć się czy idol młodzieży bierze ślub z idoru, czyli hologramem, gwiazdą wirtualnej rzeczywistości. Natomiast Colin Laney to chłopak, który w gąszczu danych sieciowych potrafi znaleźć szybko i skutecznie wszystkie informacje. Ma jednak problemy zawodowe, więc przybył do Tokio w poszukiwaniu pracy. Losy tych osób w ciekawy i intrygujący sposób splotą się ze sobą. Co z tego wyniknie?
Muszę przyznać, że kolejny raz Gibson mnie nie zawiódł. Stworzył świetny klimat, na który składa się oślepiające światło neonów, skonfrontowane z mrocznymi zaułkami miasta oraz nieodzownie towarzysząca czytaniu tajemniczość. Poza tym wewnętrznie skomplikowani bohaterowie, akcja pełna nieprzewidywalności i elementów zaskoczenia oraz swoisty gibsonowski język to kolejne atuty powieści. Autor w tej i innych książkach próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie o człowieczeństwo i jego granice. Zastanawia się na ile świat wirtualny różni się od rzeczywistego i co możemy nazwać jako typowo ludzkie. Okazuje się bowiem, że granica jest mglista i łatwo ją nawet nieświadomie przekroczyć. Początkowo fabuła może wydawać się chaotyczna a wątki nie związane ze sobą, ale im dalej, tym wszystko zaczyna się układać w jedną intrygującą całość. Dodam tylko, że książki z tego cyklu można spokojnie czytać osobno, gdyż każda z nich stanowi odrębną powieść.
„Idoru” to świetna pozycja dla fanów science-fiction i cyberpunku, jak i dla wszystkich pragnących poznać oryginalną powieść z pogranicza sensacji, fantastyki i psychologii. Z pewnością nikt z Was nudzić się nie będzie podczas jej czytania, natomiast możecie być pewni, że wywoła w Was rozliczne refleksje na temat natury człowieka w dzisiejszym, mocno skomputeryzowanym świecie. Polecam!!
Moja ocena
>>> 5 / 6 <<<<
Książka na pewno pojawi się u mnie na liście ,,książki do przeczytania przy możliwej okazji"
OdpowiedzUsuńOj, znowu nie moja bajka. Jakoś mnie nie ciągnie do takiej tematyki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ostatnio mam ogromną ochotę na właśnie takie klimaty! Z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Mnie przekonałaś i z chęcią poznam tą serię. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty, ale okładka jest fascynująca.
OdpowiedzUsuńJak tylko spojrzałam na okładkę, od razu pomyślałam fantastyka :), nie będę się powtarzać, ale do tego gatunku nie da się mnie przekonać :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem wielką miłośniczką gatunku, tylko autora jakoś wcześniej nie miałam okazji poznać. Może ta książka to odmieni? :)
OdpowiedzUsuńO, znowu Gibson u Ciebie :) Chyba już go dosyć lubisz, co ?
OdpowiedzUsuńMnie recenzją zachęciłaś :)
Lubię fantastykę :) więc pewnie przypadłaby mi ta książka do gustu :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że jednak się skuszę na tego Gibsona :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że może kiedyś się skuszę. :) Ja znowu zaczynałam przez jakiś czas od 2 części, pozniej czytałam 1 i 3 na koniec xD
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś ;) Teraz mam tak dużo do czytania, że nie wiem co pierwsze brać ;)
OdpowiedzUsuńI znów u Ciebie gości Gibson a u mnie nie był jeszcze ani raz...:)
OdpowiedzUsuńNo jak tak można?! Co zapomnę, że chciałam Gibsona przeczytać i zaczynam żyć w słodkim przeświadczeniu, że już nie muszę kupować książek - przynajmniej przez jakiś czas - u Ciebie pojawia się recenzja kolejnej jego książki. I znowu czuję że muszę... ;)
OdpowiedzUsuńMoże i nie jestem fanką science-fiction czy cyberpunku, ale okładka w pewien sposób mnie zaciekawiła ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tego autora, ale Twoja recenzja naprawdę mnie zaciekawiła. Natychmiast dopisuję do listy!
OdpowiedzUsuńFantastyka nie jest moją pasją, ale kiedyś muszę się w końcu do niej przekonać ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja z fantastyką tak ostrożnie, mimo szczerych chęci coś nie mogę się przekonać do tego gatunku.
OdpowiedzUsuńAle widzę, że czytanie serii od końca nie jest jakimś większym przewinieniem :)
Uwielbiam Gibsona i cieszę się, że i ty go polubiłaś. Zazwyczaj kobiety nie gustują w sf a tu proszę. Fajnie, fajnie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
---robbi---
Chętnie poszukam - ja fantastykę lubię bardzo, a ta pozycja mnie szczególnie zaintrygowała. Okładka piękna.
OdpowiedzUsuń