Wydawnictwo: Rebis
Wydanie polskie: 10/2011
Liczba stron: 368
Format: 130 x 195 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 9788375107432
Gdy tylko w zapowiedziach wydawnictwa Rebis zobaczyłam książkę „Zanim dopadnie nas czas” Jennifer Egan, od razu poczułam, że muszę ją przeczytać. Po pierwsze tematyka wydała mi się ciekawa a poza tym sam fakt, że autorka otrzymania za nią nagrodę Pulitzera i inne wyróżnienia, już stanowiło sporą pokusę. Gdy tylko nadarzyła się okazja postanowiłam ją przeczytać. Czy spełniła moje oczekiwania? Zaraz się wszystkiego dowiecie:).
Nieco o fabule... Głównym bohaterem jest Bennie Salazar, właściciel wytwórni płytowej i wiekowy już punk. Jego asystentką jest Sasha. Jako obserwatorzy cofniemy się do lat ich młodości i stopniowo będziemy odkrywać ich przeszłość oraz przyjrzymy się konsekwencjom podjętych przez nich decyzji. Zwiedzimy m.in. Nowy Jork lat osiemdziesiątych, posłuchamy głośnych kapel, zobaczymy świat muzyki i filmu od środka. A to tylko początek, ponieważ będzie to punkt wyjścia do rozważań nad życiem i zmieniającym się wciąż i wciąż światem…
Książka podzielona jest na wiele mniejszych części, które tworzą jednak ze sobą pewną całość. Bohaterowie to z pewnością mocna strona tej lektury. Ciekawi, różnorodni i barwni. Niestety fabuła zaczyna się komplikować a losy poszczególnych postaci mocno się przeplatają, aż w pewnym momencie powstaje malutki chaos. Przeszłość i teraźniejszość miesza się często i to bez ostrzeżenia, więc książkę po prostu trzeba czytać w skupieniu. Zastanawia mnie również fakt umieszczenia na stronach licznych slajdów i schematów, które moim zdaniem nie były niezbędne. Na plus jest za to fakt, że autorka porusza wiele ważnych tematów. Samotność, przemijanie, przemiana wewnętrzna ludzi i świata wraz z biegiem lat, dojrzewanie, bolesna przeszłość, wpływ niektórych decyzji na przyszłe życie i wiele innych będzie tu wzięte pod lupę. Co istotne, nie ma tu jednak przesadnego moralizatorstwa czy pouczania, którego chyba nikt nie lubi.
„Zanim dopadnie nas czas” to z pewnością nietypowa, wielopłaszczyznowa lektura, której warto dać szansę. Pełna refleksji, oryginalności i bardzo pomysłowej fabuły, będzie wyzwaniem dla niejednego czytelnika. Mimo kilku mankamentów, polecam tę książkę!!
Moja ocena
>>>> 4,5 / 6 <<<<
Trochę nie moja bajka, ale widzę, że przesłanie jest raczej uniwersalne, więc być może przeczytam, kiedy nadarzy się okazja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mnie bardzo urzeka okładka, sama nie wiem dlaczego. Co do samej książki, chyba zaryzykuje i dam jej szanse poznania.
OdpowiedzUsuńHmm miałam na nią ochotę ze względu na Pulitzera i dobre wydawnictwo, więc chyba mimo wszystko po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale o dziwo jak tylko zobaczyłam okładkę na twoim blogu, już wiedziałam, ze przeczytam xD
OdpowiedzUsuńMnie coś do tej pory ciągnęło do tej książki, ale trochę stan rzeczy się zmienił jednak...Zobaczymy, może kiedyś na nią trafię.
OdpowiedzUsuńNa takie okropne dni książka idealna, muszę tylko załatwić sobie kogoś na posyłkę, bo ja chwilowa kaleka nie mogę chodzić na razie.
OdpowiedzUsuńWysoko oceniłaś. To przez Pulitzera?
OdpowiedzUsuńZapamiętam nazwisko autorki. Ciekawe za co konkretnie ten Pulitzer.
OdpowiedzUsuńHeyday - o matkoo.. Co się stało? Życzę zdrówka!!
OdpowiedzUsuńpisany inaczej - 4,5/6 nie oznacza wysokiej oceny. Pulitzera nie brałam pod uwagę przy jej wystawianiu. Wpływ na nią miała natomiast innowacyjna fabuła i oryginalny sposób ukazania rzeczywistości. Sam musisz się przekonać, czy książka Ci podpasuje:)
no to nie wiem :) Z jednej strony książka wydaje się ciekawa, z drugiej... coś jest nie tak. Chociaż jeśli kiedyś, przy okazji, wpadnie mi w ręce być może przeczytam.
OdpowiedzUsuńJak będzie okazja to się skuszę :)
OdpowiedzUsuńLubię książki związane muzykami i kapelami w tle. I ten Pulitzer. Trzeba będzie się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
---robbi---