Wydawnictwo: Kojro
Wydanie polskie: 2011
Liczba stron: 200
Format: 125 x 195 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 9788392823520
Jeżeli lubicie książki przygodowe, to mam coś dla Was:). Ostatnio do mojej biblioteczki wpadła pozycja „Miecz” Timo Parvela, która jest pierwszą częścią trylogii „Strażnicy Sampo”. Okładka mnie nie zachwyciła, ale przecież nie ona jest tu najważniejsza. Pewnie jesteście ciekawi jak finalnie wypadła lektura? Zaraz zdradzę nieco szczegółów:)
Trochę o fabule... Książka oscyluje wokół grupki młodych chłopców i dziewczynek, którzy muszą zdobyć magiczny przedmiot, który zapewnia powodzenie i dostatek. Wplatani w tą niebezpieczną grę, będą musieli stawić czoło nie tylko innym, ale przede wszystkim własnym słabościom i lękom. Z pewnością nie zabraknie tu szybkich zwrotów akcji, zaskakujących wydarzeń i szczypty napięcia. Wszystko to napisane żywym językiem, z licznymi dialogami i ciekawymi postaciami, dzięki czemu całość czyta się z dużą lekkością. Pisarzowi udało się stworzyć odpowiedni klimat, łączący współczesność z dawnymi, zamierzchłymi czasami. Poruszono tu sporo zagadnień, więcej niż się spodziewałam, co bardzo mi się spodobało. Poza tym miłośnicy mitologii fińskiej, jak i wszyscy zafascynowani Skandynawią również będą uradowani.
„Miecz” to książka przygodowa przeznaczona dla młodzieży. Myślę, że właśnie w tej grupie wiekowej najlepiej się sprawdzi, choć i dorośli z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Cała fabuła oparta jest na fińskim eposie „Kalevala”, dzięki czemu w lekturze nie zabraknie czarów, dawnych legend czy różnych zaklęć. Wszystko w odpowiednich proporcjach i umiejętnie wplecione w treść. Polecam!!
Moja ocena
>>>> 4,5 / 6 <<<<
Ooo, brzmi interesująco. Kiedyś próbowałam przeczytać Kalevalę w całości, ale dotarłam do połowy i zrezygnowałam - za dużo jak dla mnie. Finowie mają ciekawy styl, chociaż osobiście lubię tylko Mikę Waltari, może ze względu na to, że zakochałam się w jego dziele "Cztery Zmierzchy". Jeśli kiedyś będzie okazja sięgnąć po "Miecz", który zrecenzowałaś, nie pogardzę, ale jakoś nie czuję w tym momencie potrzeby szukania tej lektury na siłę ;)
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałam tą książkę i miałam podobne do Twoich odczuć. To lekka i przyjemna lektura na jeden wieczór :))
OdpowiedzUsuńChyba nie mój klimat...chyba... ;)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście niezbyt zachęcająca, taka sobie, ale treść zdecydowanie lepsza się wydaje :)
OdpowiedzUsuńCoś dla męskiej publiczności jak widzę. Z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
---robbi---
Ooo, to coś dla mnie! Interesuje mnie mitologia fińska i skandynawska, więc koniecznie muszę zapoznać się z tą pozycją:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dziś po raz pierwszy usłyszałam o tej książce, więc w nie długim czasie rozglądnę się za nią :)
OdpowiedzUsuńLiteratura młodzieżowa to dla mnie ciemna magia :) I gdzie sie podziala ta Ania z Zielonego wzgorza? :) Ach każde czasy mają swoją Anie :)
OdpowiedzUsuńmasz rację, że okładka obrzydliwa:)
OdpowiedzUsuńSama raczej się nie skuszę na tę książkę, ale mojej nastoletniej bratanicy z przyjemnością polecę.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale nie znajdę czasu na nowy cykl. Może kiedy indziej.
OdpowiedzUsuńHmmm, niegłupia taka pozycja. Krótka, przyjemna, na jakaś podróż albo nudny wieczór kiedy nie ma się ochoty na nic bardziej wymagającego.
OdpowiedzUsuńAle co trzeba przyznać - okładka jest tragiczna :)
Chcę przeczytać :) Powinna być już w drodze do mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hm... Gdy patrzyłam na okładkę tej książki, jakoś nie czułam się zachęcona, ale po przeczytaniu Twojej recenzji mogę stwierdzić, że rozważam jej przeczytanie :) Ale jeżeli nie ja, to zapewne polecę ją kuzynowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Myślę, że młodzieżowe ksiązki coraz mniej do mnie przemawiają, więc raczej oddałabym ją siostrze ;)
OdpowiedzUsuńFabularnie książka mi niesamowicie odpowiada, ale okładka... paskudna :(
OdpowiedzUsuń