Wydawnictwo: Novae Res
Wydanie polskie: 2011
Liczba stron: 114
Format: 120 x 190 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 9788377221846
Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do rodzimych pisarzy. Dwa tygodnie temu w moje ręce trafiła niewielkich wymiarów książeczka „Nie pytaj mnie o Rose” Pawła Olearczyk. Nie wiedziałam czego się spodziewać po tej lekturze, więc szybciutko zrobiłam rozeznanie w internetowym świecie, przejrzałam blogi książkowe i fora literackie. Większość czytelników wypowiadała się bardzo pozytywnie o tej pozycji, więc z entuzjazmem zabrałam się za czytanie. Czy i mi przypadła ona do gustu? Zaraz się o tym przekonacie:).
Bohaterem jest Krzysztof, 27-letni mężczyzna, który nie pracuje i nadal mieszka z mamusią. Czyżby typowy maminsynek? Coś w tym stylu. Chłopak spędza całe dnie w internetowym świecie i rzeczywistość wirtualna jest mu bliższa niż prawdziwe życie. Pewnego dnia otrzymuje dziwny, tajemniczy e-mail od nieznanej mu kobiety z Afryki, która prosi go o pomoc. Początkowo Krzysztof uważa, że to jakiś żart albo próba oszustwa, ale stopniowo zaczyna korespondować z kobietą a ich relacje stają się coraz głębsze. Kiedy wszystko zaczyna się układać dziewczyna znika a nasz bohater postanawia wrócić do normalnego świata i odnaleźć Rose. Wpada w sam środek intrygujących wydarzeń, które bardzo zaskoczą Was. Nic więcej nie zdradzę:).
Mała ilość stron sprawiła, że całość przeczytałam mega szybko. Książka ma plusy i minusy, chyba jak każda pozycja. Na pewno atutem jest fabuła, która wciąga od pierwszych stron a poruszana tematyka jest ważna i potrzebna. Młodzi ludzie coraz częściej bowiem wolą korzystać z Sieci i internetowych dobrodziejstw i zanim się obejrzą, już nie wychodzą z domu, nie spotykają się na żywo ze znajomymi i mają zupełnie inne spojrzenie na świat i innych. Książka podejmuje jednak także inne problemy. Kreacja głównego bohatera, jego zachowanie i sposób bycia może nieco drażnić. Przekonacie się dlaczego;). Całość jest nieco naiwna, ale i tak przyjemnie i lekko mi się ją czytało dzięki sporej dynamice i wielu zaskakujących sytuacjach. Nie zabraknie tu też humoru, szalonych przygód i ciekawych perypetii bohaterów.
„Nie pytaj mnie o Rose” to krótka lektura idealna na wytchnienie po ciężkim dniu. Łatwa, prosta i niezobowiązująca historia o uzależnieniu od internetu, życiu w technologicznym więzieniu jak i romantycznych uniesieniach i nietypowych wydarzeniach, które uprzyjemnią Wam czas. Polecam:)
Moja ocena
>>>> 4 / 6 <<<<
Również przekonuje się do rodzimych autorów, czytam coraz więcej ich książek, ale akurat ta pozycja niespecjalnie mnie zainteresowała. Podziękuję tym razem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHm... Raczej się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Będę miała na uwadze tę książkę, bo krótka, relaksująca powieść, to zawsze jest mile widziana w mojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńHmm, może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńTajemnicze e-maile z Afryki kojarzą mi się z oszustwami finansowymi, ach małe 'zboczenie zawodowe' ;)
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy i "na czasie" więc chciałabym zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńOkładka tej książki bardzo mi się podoba.;) Ma w sobie coś, co przyciąga wzrok. Może fakt, że zdjęcie jest w kawałkach?
OdpowiedzUsuńCo do historii: wydaje się bardzo ciekawa, jednak nie wiem, czy to jest coś akurat dla mnie. Może, kiedy będę miała odrobinę wolnego czasu i zabraknie mi jakiejś lekkiej lektury, sięgnę po nią.;)
Hmm, mam mieszane uczucia, ale nie mówię nie:)
OdpowiedzUsuńSztuka jest na takiej liczbie stron umieść historię nieziemsko pasjonującą, dobrze że w w ogólnym rozrachunku i tak wypada książka całkiem nieźle. Fabuła jest intrygująca, mamisynek i Afryka... cuda niewidy :).
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, dodatkowo przekonuje mnie temat uzależnienia od Internetu :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię takie historie i cieszę się, że książka ma tak niewiele stron. To coś dla mnie:P:P
OdpowiedzUsuńA ja po rodzimych pisarzy sięgam rzadko...Póki co nie zanosi się by to się zmieniło chyba, że Pani Noszczyńska znów napisze coś w stylu "Pod dwiema kosami". ;)
OdpowiedzUsuńTa książka była dla mnie bardzo... dziwna.
OdpowiedzUsuńTotalnie nieprawdopodobny splot wydarzeń, chyba należałoby zaliczyć ją do gatunku fantasy:PP
Widziałam już jedną czy dwie recenzje tej książki i przyznam szczerze, że chciałabym ją przeczytać. Bardzo zaciekawiła mnie Twoja recenzja, okładka również jest fajna - podoba mi się i ilustracja i kolorystyka. Muszę jej poszukać :)
OdpowiedzUsuń