Wydawnictwo: Muza
Wydanie polskie: 08/2011
Liczba stron: 112
Format: 125 x 190 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 9788374957588
Mała, niepozorna książeczka o nietypowej okładce i ciekawym tytule. Początkowo podchodziłam do niej nieufnie, nieco sceptycznie, ale finalnie opis z tyłu okładki na tyle mnie zainteresował, że dałam jej szansę i przyjemnie spędziłam czas na lekturze. O jaką książkę chodzi? O „Pewną formę życia” Amelie Nothomb.
Amelie otrzymuje wiele listów od swoich wielbicieli i jest typem osoby, która lubi je czytać i na nie odpisywać. Jeśli jeszcze uda się nawiązać z kimś głębszy, dłuższy kontakt, wtedy jest jeszcze bardziej uradowana. Kiedy jednak trafia do niej list Melvina, sprawy nieco się komplikują a w życiu tej dwójki zajdą pewne zmiany. Kim jest ten mężczyzna? To amerykański żołnierz, który z powodu trudnej sytuacji materialnej musiał pójść w kamasze. Teraz jest na misji w Iraku i zmaga się z pewnym dość nietypowym problemem jakim jest jego dość pokaźna, prawie dwustukilogramowa masa ciała. Ale to zaledwie początek, ponieważ aby jakoś zaakceptować ten stan rzeczy, mężczyzna wyobraża sobie, że te dodatkowe kilogramy to kochanka i to właśnie jej ciężar utrudnia mu oddychanie i nie pozwala spać. Dość nietypowe radzenie sobie z nadwagą, ale każda metoda, o ile skuteczna, jest warta wypróbowania:). Oczywiście to tylko początek historii...
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarki i nie wiedziałam czego się spodziewać. Książka jednak spodobała mi się z powodu nietypowego stylu i na dodatek przekazywania treści w postaci listów, które będziemy mogli bliżej poznać. Poza tym autorka poruszyła wiele tematów, m.in. bezsens wojny, próbę radzenia sobie w warunkach zagrożenia życia i zdrowia czy różnej reakcji na stres. Mamy tu również kłopoty z nadwagą, kryzys wieku średniego czy choćby wielką, niezastąpioną nowszymi technologiami, wartości standardowej komunikacji jaką jest korespondencja listowa. A to wszystko opisane ładnym, przyjemnym językiem.
„Pewna forma życia” to książka oryginalna i ciekawa. Ja z pewnością dam szansę także innym książkom tej pisarki i mam nadzieję, że będą one równie intrygujące i pełne refleksji, jak powyższa. Polecam i pozdrawiam!!
Moja ocena
>>>> 4,5 / 6 <<<<
Lubię oryginalne książki, a ta na taką się zapowiada, wiec jak trafię na nią to też dam jej szanse. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam jak wpadnie mi w ręce :). Recenzja jak zawsze świetna :D.
OdpowiedzUsuńEwa - w takim razie myślę, że ta również Ci się spodoba:)). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńAgnieszkaWawka - dziękuję i polecam:))
Nietypowa fabuła, listy i przyjemny język mówią same za siebie :). Chętnie przeczytam :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
We mnie, tak jak w Tobie na początku, ta książka wciąż wzbudza nieufność, więc póki co jeszcze się jej poopieram;)
OdpowiedzUsuńTeż opis bardzo mnie zainteresował i na pewno dam jej szanse ;] Może już nawet jest w paczce w domu od MUZY ;]
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą historią :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam!
Pozdrawiam serdecznie!
Chętnie przeczytam ją jak wpadnie w ręce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjuż poprzednia książka autorki wzbudziła mą ciekawość i z tą jest tak samo :)
OdpowiedzUsuńLubię oryginalne książki, jednak jest w nie wpisane pewne ryzyko - jak wielką oryginalność jestem w stanie zaakceptować:)
OdpowiedzUsuńSpróbuję, muszę się przekonać sama:)
Pozdrawiam serdecznie!
Ostatnio mi przy przyjmowaniu towaru przeleciała przez ręce, i taka właśnie mała niepozorna w ogóle nie zwróciła mojej uwagi. A tu proszę, muszę się jej bliżej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńWidziałam ja juz na jakimś blogu w formie zapowiedzi wydawniczej i już wtedy mnie zaintrygowała, po Twojej recenzji tym bardziej. MIło poczytac czasem coś oryginalnego.
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się okładka :) I sądzę, że głownie z tego powodu wzięłabym tę książkę w moje ręce. Ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oryginalność kusi :)
OdpowiedzUsuńRecenzja brzmi zachęcająco, jak tylko wpadnie w moje ręce chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNieco dziwna książka ale ta nadwaga-kochanka to pomysł genialny :) Pomyślę, ale raczej jestem na nie. Może jak spotkam w bibliotece...
OdpowiedzUsuńDość dziwna, ale zapowiada się ciekawie. :) Lubię pisać listy, chociaż tutaj sytuacja w książce jest inna. Może kiedyś przeczytam.. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek Amelie Nothomb, ale tej najnowszej jeszcze nie, muszę poszperać na allegro
OdpowiedzUsuńsama nie wiem. na razie nie ciągnie mnie do takich książek. :)
OdpowiedzUsuńMam swój mały egzemplarz i już nie mogę się doczekać lektury. Ta pisarka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, mam nadzieję, że niebawem ja zdobędę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudyna.
Ja się długo nosiłam z zamiarem sięgnięcia po książki Nothomb, choć słyszałam o nich dużo dobrego.
OdpowiedzUsuńKoleżanka wysłała mi już paczuszkę, więc niedługo przekonam się na własnej skórze w czym tkwi ich urok.
Kochani, dziękuję wszystkim za komentarze:)). Książka na pewno warta przeczytania. Ja z chęcią zabiorę się za pozostałe lektury autorki. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie się dowiedziałam, że dostanę tę książkę do recenzji od Sztukatera :D Także się cieszę, bo będę mogła porównać moje wrażenia z Twoimi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czasami chciałabym żyć w czasach listów, nie e-maili. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń