Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie polskie: 10/2012
Liczba stron: 528
Format: 125 x 195 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 9788377476284
Joanna Bator to pisarka, felietonistka, filozofka oraz
miłośniczka kultury japońskiej. W tej ostatniej odsłonie, podczas
lektury książki „Japoński wachlarz. Powroty”, miałam okazję poznać jej
twórczość, która bardzo mi się spodobała. Właśnie dlatego nie mogłam oprzeć się
pokusie i musiałam sięgnąć po najnowszą książkę, czyli „Ciemno, prawie noc”...
Kilka słów o treści... Alicja Tabor to dziennikarka i reporterka,
która przyjeżdża do Wałbrzycha, miasta gdzie się wychowała i spędziła
dzieciństwo. Przy okazji tej podróży sentymentalnej do rodzinnego miasta, ma również
zamiar napisać artykuł o zaginionych dzieciach, które znikają w tajemniczych
okolicznościach. Na dodatek Alicja spostrzega, że mieszkańcy dziwnie się
zachowują, rośnie przemoc a także pojawia się rzekomy prorok, który słyszy głos
Matki Bożej. Robi się jakoś mrocznie, złowrogo i zdecydowanie nieprzyjemnie.
Bohaterka coraz bardziej zagłębia się w sprawę zaginionych dzieci, co okaże się
również wędrówką w głąb siebie i zmierzeniem się z demonami przeszłości oraz
rodzinnymi tajemnicami. Czy uda się jej odkryć prawdę o tym, co dokładnie dzieje
się w Wałbrzychu? Czego przy okazji dowie się o sobie samej? Rozwiązanie
zagadki okaże się bardziej zaskakujące niż sądziłam...
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Trzeba
przyznać, że autorka potrafi czarować czytelnika, mamić go, zwodzić aby po
chwili czymś zaskoczyć lub zszokować. Akcja jest wartka, napięcie dobrze
stopniowane a fabuła zawiła i złożona. Bohaterowie są pełnokrwiści, realistycznie
przedstawieni oraz barwnie opisani. Nie ma w nich sztuczności czy
wyidealizowania, za co muszę przyznać plusik, ponieważ nie lubię gdy postacie
są zbyt cukierkowe i doskonałe we wszystkim. Klimat jest senny, nierzeczywisty
oraz czuje się w nim szczyptę niepokoju i jakiś dziwny dreszczyk. Co więcej, jest to
lektura wielowarstwowa niczym cebula. Każdy z czytelników, zależne od tego,
czego od niej oczekuje, dokopie się (lub też nie) do drugiego lub trzeciego dna.
Dzięki temu książkę można traktować jako kryminał, thriller, horror, ale również
powieść psychologiczną czy dramat. Każdy znajdzie tu coś dla siebie! Język jest
plastyczny, choć autorka nie unikała wulgaryzmów czy dosadniejszych
sformułowań, gdy uważała je za konieczne. Nie widzę jednak w tym wady a jedynie
możliwość podkreślenia niektórych ważnych aspektów. Na dodatek podjęta tu
tematyka nie pozwoli na bycie obojętnym i zmusi nas do głębszych refleksji...
„Ciemno, prawie noc” to książka oryginalna i nietypowa. Dobro
i zło, dzieciństwo i dorosłość, prawda i kłamstwo, miłość i nienawiść,
normalność i patologia... Nie da się skrócić tej lektury. Ją po prostu trzeba przeczytać, aby
w pełni docenić. Polecam!
Moja ocena
>>>> 5 / 6 <<<<
Myślałem już wcześniej o tej książce. Po Twoim tekście jest ona coraz bliżej mojej listy "Do kupienia" ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale po twojej recenzji jestem nią zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńJa również... tyle różności w jednej książce :)
Usuńzgadzam się, bardzo intryguje ;)
UsuńJoanna Bator jest dla mnie niezwykle spostrzegawczą obserwatorka rzeczywistości.Uwielbiam ją.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, która pewnie by mi gdzieś umknęła :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce od przyjaciółki. Podobno jest niezwykle warta uwagi. Nie chciałam z początku w to wierzyć, bo jakoś tytuł mi nie podszedł. Niemniej, teraz widzę, że mogłam się pomylić. Wspaniała recenzja. :)
OdpowiedzUsuńMroczny klimat, ale i grudzień i zimowa otoczka temu sprzyja poniekąd :) Spodobało mi się, że jest to "lektura wielowarstwowa niczym cebula. Każdy z czytelników, zależne od tego, czego od niej oczekuje, dokopie się (lub też nie) do drugiego lub trzeciego dna". Takie lektury są najlepsze, bo prowokują i zmuszają wręcz czytelnika do myślenia, a to lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńCzy zapiszę w moleskinie? Jak najbardziej :)
Pozdrawiam ciepło, Kasandro!
Chciałam napisać dokładnie to, co @cyrysia :P nie słyszałam ani o książce, ani o autorce, ale widzę, że warto naprawić ten błąd!
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs z firmą PRYMAT na danie świąteczne : http://book-and-cooking.blogspot.com/2012/11/konkurs-z-firma-prymat-edycja-swiateczna.html
Nigdy o niej nie słyszałem ale sadząc z twojej recenzji jest to błąd który trzeba naprawić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWałbrzych wypadł bardzo złowieszczo :)Intrygująca lektura - zapamiętam ją sobie bo mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznałabym się z twórczością pani Bator. Słyszałam o niej wiele dobrego, a widzę, że i Tobie przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńTo jest wypisz - wymaluj książka dla mnie:)
OdpowiedzUsuńIntrugujesz;)
OdpowiedzUsuńTytuł tej książki obił mi się o uszy, ale dopiero twoja recenzja mnie zachęciła, żeby się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńWedług mnie to najlepsza książka p. Bator.
Miałam dreszcze czytając ją niepokojąca, intrygująca.
Pozdrawiam